o jedzeniu słów kilka



karmienie, dziecko, mama, żółta, gumowa kaczka
Foto Tanaphong Toochinda by Unsplash

Świat dziecka kręci się wokół jedzenia – tak myślą wszyscy dorośli. No bo, co taki dzieciak może robić, czym się fascynować, czego nienawidzić?
Nie może pić alkoholu, tudzież innych super fajnych używek, nie umie myśleć abstrakcyjnie, raczej nie myśli o sensie życia. Je. Albo dla odmiany nie je. Tak to na pewno jest niezmiernie absorbujące: jeść albo nie jeść. Każdy berbeć wie, wyssał to z mlekiem matki (albo z bebikiem), że grzeczne jedzenie nie przynosi żadnych profitów. Za to niejedzenie, ooooo tutaj sobie można poużywać. Cała rodzina fika koziołki i staje na głowie, żeby choć łyżeczkę zupki, albo kisielek. I już jest się królem życia. Zaraz dochodzą superleki dla niejadków i znowu
 – Otwórz buzię kochanie, tylko kropelka, to jest takie pyszne…
Jeśli maluch zostaje z nianią, najważniejsze pytania rodziców dotyczą tego co jadł?, kiedy?, ile? To samo w przedszkolu.
– A co było na obiad? A na podwieczorek? A ile zostawiłeś?/łaś?
 Jakbyśmy zapomnieli, że instynkt głodu jest jednym z najsilniejszych instynktów. Mało prawdopodobne, że dziecko zagłodzi się na śmierć. Jeśli nie będziemy mu co pięć minut podsuwać różnych smakołyków, soczków i czego tam jeszcze, przyjdzie taki moment, że nasz niejadek zacznie wsuwać kaszankę, aż mu się uszy zatrzęsą. Ale nie…. Nie możemy do tego dopuścić. Dlaczego?
Dlaczego wariujemy na temat jedzenia?
Wszyscy, którzy nie mają dzieci pukają się w głowę na widok rodzin w restauracjach, co to się tam wyprawia przy tym stole (oczywiście jeśli do gry wkracza niejedzący maluch). Swoją drogą gdyby tak zważyć ilość łyżek i kęsów, które mały łyka z każdego talerza oprócz swojego – to hohoho, trochę by się uzbierało. I te tańce nad dzieciakiem, te samolociki, obietnice. Jak dzieciak starszy i ma dobrą pamięć, to nieźle się obłowi przy okazji rodzinnego spotkania przy ludziach. Rodziców wtedy stać na więcej.
Co matce daje dziecko niejadek?
 Jakie korzyści psychiczne czerpie z powodu nie jedzenia swojego dziecka? Bo to najczęściej mama ubolewa i utyskuje, że znowu nic nie zjadł. Może to wołanie: spójrzcie na mnie, jak mi trudno, jak ja się borykam z niemożliwymi rzeczami. Widzicie tylko dziecko a ja?
– A dlaczego tylko trzy razy odgrzewałeś mu zupkę? Może za siódmym by zjadł?
- Ojej znowu nie dałeś mu lekarstwa na apetyt!
Ojciec traktuje sprawę krótko: nie chce niech nie je, zgłodnieje to zje.
Mama nabiera na wartości - kiedy zmaga się z trudnym dzieckiem. To niejedzenia stawia ją i dziecko w centrum. No i jest temat do niekończących się opowieści. Wyliczanie całego menu każdemu, kto gotów jest słuchać.
Być może to pępowina, która wciąż jeszcze się plącze pod nogami. Chcemy decydować o całym życiu dziecka, odpowiadać na wszystkie jego potrzeby – zanim jeszcze sam je wyartykułuje. Dlatego budzimy niemowlę ze snu, bo teraz jest godzina jedzenia. Wyobraź sobie, że budzi cię ktoś w środku nocy i podsuwa pierogi z mięsem. No przecież nie zjesz. 

Ono jest dla matki całym światem, może gdzieś podświadomie tli się myśl: ja też chcę być całym światem dla mojego dziecka. Będę więc na każde zawołanie. Nie zawołał? Nie szkodzi i tak jestem. Chcę mieć wszystko pod kontrolą, chcę mieć pewność, że jestem dobrą matką, że daję dziecku wszystko czego potrzebuje. Lepiej dać za dużo niż za mało. Dlaczego nie próbujemy  wpływać na częstotliwość siku i kupy? To jest dopiero wyzwanie.



2 komentarze: