Z chłopakami to się proszę pani nie bawimy. Relacje matek z synami.

chłopiec i serce
Photo by Anna Kolosyuk on Unsplash

Stali przede mną, więc mogłam ich obserwować z bliska. Stali ramię w ramię. Ona trzymała go za rękę, poprawiała włosy, coś do niego szeptała. Potem się odwróciła, on próbował śledzić jej wzrok,  czując się opuszczony, zaczął chrząkać, sztucznie kasłać. Coraz głośniej. Chciał uwagi, wyłączności. Spojrzała na niego, on też, powłóczystym spojrzeniem.Pochyliła się, coś jej powiedział, uśmiechnęła się. Zaczął głośno chrząkać, flikać. Dała mu chusteczki, szepnęła do ucha, pogłaskała. Wziął paczkę, wyjął demonstracyjnie jedną chusteczkę, zaczął głośno smarkać cały czas patrząc jej w oczy. Ona znów gdzieś odpłynęła myślami, przywołał ją głośnym kasłaniem, musnął jej dłoń. I tak przez całą godzinę się uwodzili. Wszystko niby w porządku, ale jasny gwint - to jest jego matka, a on ma ze dwanaście lat na oko. Powinien być teraz gdzie indziej, z chłopakami grać w piłę, jeździć rowerem, ciągnąć dziewczyny za warkocze, a nie robić maślane oczy do matki. Rozwojowo - dla dwunastolatka to nie mamusia jest najpiękniejszym autorytetem na świecie. Przynajmniej nie powinna być. Odpępowienie nastąpiło dawno i typek mógłby uczyć się życia w grupie, socjalizować wśród rówieśników. Szkoda dzieciaka pomyślałam. Matki w sumie też szkoda, bo kobita najwyraźniej nie ma świadomości, że przerąbała dzieciakowi najlepsze lata i być może przerąbie kolejne. Pewnie jest dumna, inne matki narzekają na swoich nastolatków, że broją, bałaganią, nie chcą sprzątać pokoju, nie chcą się myć i nie chcą chodzić do szkoły. Jej synek nie robi nic z tych rzeczy, jest taki milusi, tyle rozumie, tak ładnie potrafi się zachować. Jak spojrzy tymi swoimi niebieskimi oczami - to serce topnieje.
 Gdzie jest do cholery ojciec tego chłopaka? Dlaczego na to pozwala? Dlaczego nie jedzie ze swoim synem pod namiot, na ryby, albo nie wiem gdzie, ale tam gdzie dziewczyny nie mają wstępu? Dlaczego ten mały nauczy się męskości od kobiety? I jaka to będzie męskość? Czy matka tak mocno przywiązana pozwoli mu iść na randkę? Z jakąś dziewuchą, która na pewno skrzywdzi mojego misiaczka? Czy pozwoli mu spotkać się z kumplami?  Tymi co bluzgają nieziemsko? Palą fajki i popijają piwo? Po co zresztą miałby się z nimi spotykać jak ma mamę, która kocha go nad życie, która go wysłucha i powie jaki świat może być zły. Powie mu, że ma tylko jego, że nie odchodź synku, nie umiem bez ciebie żyć. Albo nie powie, zrobi wszystko, żeby emocjonalnie zawsze był z nią, żeby był na każde skinienie, żeby pamiętał, że wiąże ich nierozerwalna nić, nie nić, gruby, grubaśny sznur, lina składająca się z tysięcy małych linek, które po przecięciu odrastają, jak głowy hydry. Nawet jeśli odejdzie - na bank wróci. Zobaczy, że nikt nie da mu tego, co mamusia. Nikt tak nie uprasuje koszuli, nie wypierze tak dobrze skarpetek, nie poukłada ich tak pięknie, kolorami w szufladzie, nikt tak dobrze nie dobierze krawata, nikt nie zrozumie jego żartów, nie pogłaska po pleckach przed snem. Nie wiem czy prowadzono jakieś badania, ale jest masa młodych chłopaków uwikłanych w chore związki z matkami. Matkami, które na początku są tylko nadopiekuńcze, a potem regulują sobie uczucia za pomocą swoich synów, manipulując i zakochując w sobie. Zwierzając się im, dzieląc swoimi problemami, radząc się ich w różnych sprawach, robiąc razem zakupy, foty w przymierzalni. Zapominając, że to nie jest właściwy odbiorca nawet jeśli jest samotna, syn nie jest mężem zastępczym. Obarczając go tą rolą (nieświadomie, ale jednak) krzywdzi go okrutnie. Apeluję do ojców: zajmijcie się swoimi synami, zostawcie tą robotę, te piniąchy, zacznijcie tworzyć męskie relacje, nie zostawiajcie ich samych. Znam kilku ojców, którzy twierdzą, że ponieważ w ich życiu nie było ojca - nie potrafią teraz wychowywać synów. To prawda, ale prawdą jest również to, że nie chcą się nauczyć. Co zatem robią? Uciekają w robotę, kupują dzieciakowi najnowsze gadżety, ale nie mają czasu razem tych prezentów odpakowywać. Rower kupi, ale na wycieczkę rowerową kto jedzie? matka. Koło się zamyka. Znam matkę, która ubiera jedenastolatka codziennie rano, bo inaczej spóźniłby się do szkoły. Czaicie? UBIERA GO !
Jakiś czas temu byłam na warsztatach dla dzieciaków w pewnej podstawówce, rozmawiam tak luźno z dziewczynką i ona opowiada mi, że klasa fajna, chłopaków więcej, ale ona się z chłopakami raczej nie bawi.
- A co biją się?
- Co pani??? Oni??? Bić to się nie biją, ale jak tylko się ich niechcący zaczepi zaraz płaczą, lecą skarżyć do pani, nie nie bawimy się z chłopakami.

14 komentarzy:

  1. Serio tak teraz jest? Kiedyś to się chłopacy w dziewczyńskie zabawy nie chcieli bawić!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mam doswiadczenia z chlopakami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie każdemu jest dane :)

      Usuń
    2. ani ja:) ale za to mam córkę, która pewnie dorównuje Twoim chłopakom:)

      Usuń
  3. Trzeba dać dzieciom móc dorosnąć, bawić się, popełniać błędy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko przede mną. Choć za jakiś czas ma przyjść na swiat córka, więc będzie relacja mama-córka. Choć syna bym bardzo chciała mieć, może następnym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważaj też na relację tata-córka. Może się okazać, że tata wyhoduje Ci królewnę, o którą będziesz musiała zabiegać :) (oczywiście żart)

      Usuń
  5. Wszyscy popełniamy błędy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie wszyscy je naprawiamy, albo choćby się do nich przyznajemy :)

      Usuń
  6. Myślę, że podobne/takie same błędy się popełnia przy wychowaniu córeczek

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobne, zależy od egzemplarza. Ja mam porównanie, ale przecież moje dzieci są wyjątkowe :) (oczywiście żart, każdemu rodzicowi tak się pewnie wydaje)

    OdpowiedzUsuń
  8. znam czwartoklasistę któremu trzeba wiązać buty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znam czwartoklasistę, którego mama ubiera rano ;)

      Usuń