![]() |
Photo by GoaShape on Unsplash |
Ciepło się zrobiło, rodzice wylegli z dzieciakami na świat.
W różnym wieku toto, kręci się po mieście,
w urzędach, sklepach i parkach. Łapią powietrze, niektóre nawet się
bawią.
Inne siedzą z telefonem w ręku, niektóre z lodem tudzież innym produktem
powodującym oblepienie po łokcie. Są też takie, które biegają jak szalone
robiąc sobie dziury w portkach lub białych rajstopkach. Zdecydowana większość
dzieciarni dąży do tego, aby zastosować kamuflaż całkowity, stopić się z otoczeniem co związane jest z pokryciem małego człowieka
odpowiednio grubą warstwą czego popadnie. W grę wchodzi kurz, brud, błoto
(jeśli są warunki sprzyjające), piasek, pożywienie i popitek. Obowiązkowo także
czekolada lub cukier w płynie – pozostałości po batonikach i lizakach. Są też tacy,
co nie pogardzą owocem, najlepiej nadaje się banan, mandarynka, ale jabłuszko
też da radę, dobrze się wciera. Proces
kamuflowania to nie zabawa- nie ogranicza się do placu zabaw, czy innego parku
z zielenią. To ciężka krwawica, to walka. Przeciwnikiem jest mama. Nie wiedzieć
czemu ona zawsze protestuje i wyrywa z rąk potrzebne składniki. Żeby było
śmieszniej najpierw je wciska na siłę:
- No masz tu Misiu bananka, masz tu soczek, masz bułeczkę.
Po czym nawet człowieku nie zaczniesz na dobre procesu
tworzenia odpowiedniej warstwy międoląc uprzednio składnik, a ta już leci z okrzykiem:
-Nie jesz to daj mamusi, nie brudź się, daj wytrzemy buzię
chociaż.
Ot i cała robota na nic. Trzeba więc działać podstępem,
zwłaszcza kiedy idziesz z matką do miejsca pełnego dorosłych ludzi pozamykanych
w pokoikach i czemuś bardzo niezadowolonych, albo na pocztę – tam jest co robić,
można pokręcić się między ludzkimi, zdenerwowanymi nogami, aha jest jeszcze
bank, ale to raczej oczywiste.
Tym przydługim wstępem zmierzam do tego, że jak już te mamy
zobaczą efekty działań swoich pociech, to zdarzają się takie, które wrzeszczą
niemiłosiernie na swoje brzdące, albo co gorsze okładają je klapsami, szarpią, ciągną za rękę tak, że płaczący
dzieciak macha nogami w powietrzu przerażony i rozwrzeszczany, co jeszcze
bardziej mamusię denerwuje, dając upust swemu niezadowoleniu. Widownia zaraz
się znajduje, a jakże, pojawiają się ciche komentarze. Nikt jednak nie reaguje,
najwyżej pokiwa smutno głową. Mam na myśli dorosłych ludzi. Może nie wiedzą jak
zareagować.
- Przecież ta matka
zaraz całą swoją agresję wyleje na ciebie człowieku, tak ci powie, że w pięty
pójdzie i to przy świadkach – tych wszystkich, którzy ją po cichu krytykują,
ale boją się odezwać głośno. A poza tym, to, że teraz przestanie, to nie znaczy,
że przestanie w ogóle. Pójdzie do domu i dzieciaka zleje podwójnie.
Patrzysz, widzisz, reaguj!
Była kiedyś taka akcja „kocham nie biję”, może czas na
akcję: „widzę krzywdzenie, reaguję natychmiast”.
Mam znajomą, która reaguje zawsze, nawet jak potem nie może
się pozbierać od nadmiaru słów obraźliwych, bo zwykle jej się dostaje.
Zwłaszcza od wielkich facetów – tatusiów, oni nie przebierają w słowach,
oburzeni jak może jakaś baba im zwracać uwagę. Im. Obca, głupia baba. Kiedy oni
właśnie wychowują swoje dziecko. Czemu to robi? Ta znajoma, czemu to robi?
- Zawsze reaguję, bo nawet jeśli gość się na mnie rzuci z
łapami (choć nigdy do tego nie doszło), to jest moment, kiedy zostawia w
spokoju dziecko, kiedy się na mnie drze to ten maluch ma chwilę spokoju i
czasem to wszystko, ale ja zawsze mam nadzieję, że ten dziad się ocknie, że
gdzieś w mózgu mu zostanie ślad. Myślę, że gdyby reagowali wszyscy dorośli,
zawsze stając w obronie dziecka – to takich sytuacji byłoby mniej. Ja się nigdy
nie zastanawiam, co powiedzieć, czasem mówię grzecznie, czasem też pełną paszczą,
nie wiem czy dobrze robię, ale nie miałabym spokoju, że pozwoliłam, żeby ktoś krzywdził
dziecko w mojej obecności. Ja sobie poradzę z wyzwiskami, niejedno już w życiu
widziałam, a te maluchy, które są bite na oczach gawiedzi nabierają przekonania,
że dorośli tak mogą, że to normalne. Wkraczają w życie jako ofiary przemocy. Tylko sprawcy się zmieniają.
Co ty na to czytelniku?
Zgadzam się. W takich sytuacjach powinno się reagować od razu. Sama się tego powoli uczę, bo nie jest to łatwe, ale wiem, ze niezmiernie ważne. Chodzi przecież o dobro dzieci.
OdpowiedzUsuńJa też się uczę, cały czas. Każda taka sytuacja jest inna i nie jest łatwo wziąć na siebie tłum gapiów.
UsuńNie ma nic gorszego niż znieczulica społeczna.
OdpowiedzUsuńKażdy myśli, że to ten drugi zareaguje
UsuńTrzeba reagowac. Mnie raz sie zdarzyla sytuacja, gdzie tatus zaciagnal syna za sklep po to by sprac mu tylek. O jaka ja wtedy mialam moc, normalnie mialam ochote goscia wyszarpac, ale wtedy zadzialalabym jak on. Wiec uzylam argumentow slownych.
OdpowiedzUsuńAle adrenalina jest co?
UsuńNa szczęście nie byłam w takiej sytuacji, ale chyba bym zareagowała ...
OdpowiedzUsuńI to jest racja, gdyby cała kolejka ludzi zareagowała to taki jeden z drugim może by się opamiętał...
Cała kolejka i za każdym razem :)
UsuńOczywiście jestem przeciwko przemocy. Jednak czasami ocena jest mylna. Możliwe, ze kobieta, która wydarła się na dziecko miała gorszy dzień i po prostu w taki sposób okazała swoją bezsilność, choć tak naprawdę tego nie chciała. Różnie bywa. Nie warto pochopnie oceniać. Jednak jak najbardziej jestem przeciwko biciu dzieci.
OdpowiedzUsuńJa to rozumiem, jednakowoż na swojego szefa raczej się nie wydrze prawda? A na małego owszem, jak się to zrobi raz i podziała - czyli ja rozładuję napięcie, a dzieciak popłacze, ale go potem przeproszę, to raczej wejdzie w nawyk. Znam takich rodziców, którzy nie biją ale zabijają słowami swoje dzieci, potem przepraszają. I co z tego?
UsuńZgadzam się, że trzeba reagować, ale powiem ci o sytuacji z drugiej strony. Mam 2 małych dzieci 3 lata i 1,5 roku. Moja starsza córka to HNB jej histerie i zachowania są czasem tak ekstremalne, że mimo tego iż nie krzyczę i nie biję moich dzieci, starsza corka drze się w niebogłosy jakby ktoś obdzieał ją ze skóry. WIesz ile razy ludzie mnie zaczepaiją w miejscach publicznych i dają "dobre rady" lub straszą policją? Do wszystkiego trzeba mieć zdrowy dystans. Na bicie warto reagować zawsze. Niektóre sytaucje z boku wyglądają jak znęcanie się nad dzieckiem, a czasem są przejawem np. zabrzeń sensorycznych dziecka i braku niemocy rodzica. Rodzica, który nie jest w staie ukoić awantury/płaczu/histerii dziecka.
OdpowiedzUsuńJasna sprawa, jednak wrzeszczący rodzic, szarpiący bidaka, który lodem upaprał portki to coś innego. Zawsze też zanim się ruszy do akcji warto trochę poobserwować. Bo rzeczywiście, bywa różnie. Czasem ma się też w głowie różne historie, które ożywają w takiej chwili i widzi się więcej niż się widzi.
UsuńNie wiem jakoś nie wyobrażam sobie sprac córkę tylko dlatego że ufajdala się właśnie czekoladka którą notabene sama jej dałam. Ale niestety przypadki o których piszesz się zdarzają i trzeba reagować. Zwłaszcza że to nie powód do bicia...
OdpowiedzUsuńOtóż to właśnie. Coraz więcej rodziców nie radzi sobie ze złością, albo z tym, ze ludzie będą się patrzeć i ocenią go jako złego rodzica, bo dzieciak usmarowany. A w kolorowych pismach dzieci zawsze są jak spod igiełki, aniołeczki takie, nie spocone, nie zasmarkane, roczki czyściutkie.
Usuńprzemoc rodzi przemoc !!!
OdpowiedzUsuńTak, trzy razy tak.
Usuń