![]() |
Foto by Scott Webb on Unsplash |
Pracuję czasem z dziećmi, prowadzę warsztaty w szkołach dotyczące przeciwdziałania przemocy. Bardzo to lubię. Obserwuję, przyglądam się, porównuję. Ostatnio zauważyłam nowy trend: "być jak Ken", okropnie mnie to śmieszy, choć wcale takie zabawne nie jest.
Wyobraź sobie dziesięciolatka, może dwunastolatka - to taki nieduży chłopaczek – klasa 3 albo 5. Jak go widzisz? Dżinsy albo dres, adidasy, krótkie włosy, ruchliwy, lubi piłkę, rower, sport. Plecak jakiś zwykły ale mocny , zwykle rzucany gdzieś pod klasą, z dziewczynami różnie, trochę lubi, ale się nie narzuca, żeby kumple nie pomyśleli, że mu na którejś zależy. Coś w tym stylu?
Mylisz się, grubo się mylisz. Ostatnimi czasy trochę się zmieniło. W każdej klasie prym wiedzie grupa świetnie ubranych chłopaczków, z włosy na żel rzuconymi, albo jakąś inną bardzo modną fryzurą, butki mokasynki z prawdziwej skóry, na ręku wypasiony zegarek z funkcjami takimi, że nawet nazwać nie umiem. Oni nie grają w piłę, na desce też nie pomykają, bo w spodenkach za kilka setek to trochę nie wypada.
Snuje się taki Bożydarek z innym Maksencjuszem, opowiadają sobie o saldach bankowych swoich rodziców. Na podłodze taki nie usiądzie, na wuefie też mało ćwiczy, chociaż strój sportowy ma taki, że niech się Lewandowski schowa. Za dziewczynami się oglądają owszem, mogliby już z jakąś chodzić, ale mało która spełnia oczekiwania. Pod szkołę podjeżdżają z fasonem, tata wozi, albo taty kierowca, plecak jeszcze mają, ale jak skończą piętnaście to pewnie będzie neseserek ze skóry.
Żal mi tych dzieciaków przebranych za dorosłych. Raczej nie wierzę, że dziesięciolatek z wypiekami na twarzy śledzi trendy mody młodomęskiej i wywiera wpływ na starych, żeby kupili blezerek koniecznie od Calvina Kleina. Pewnie ojciec też dzieciaka nie ubiera, on daje kasę.
Za tym stoi jednak matka. To ona kupuje, wybiera, wozi do fryzjera, wybiera fryzurę, przekonuje, zresztą ona wie co w modzie piszczy, nie opala w solarium, bo po wakacjach trochę zostało (no przecież nie Dębkach). Dlaczego robi synowi taką krzywdę nie wiem. Nie nikt z tych chłoptasiów się nie śmieje, bo pieniądze mają dar przekonywania, pewnie inni też marzą o tym, żeby tak wyglądać. A ja kiwam głową jak piesek w dużym fiacie, bo wolę wygłupiać się z tymi z drugiej, albo trzeciej ligi modowej. Z niedoczyszczonymi paznokciami (smar się nie domył po rowerze) z rogalem na gębie, z umiejętnością gwizdania na palcach i łażenia po drzewach, ze zwykłym telefonem i słuchawkami za parę groszy.
Czemu my dorośli w dobrej zapewne wierze potrafimy tak skrzywdzić własne dziecko?
Czemu musi ono być wizytówką naszego portfela?
Czemu jego wartość zależy od tego co ma na sobie?
Już widzę ten sztab psychoterapeutów za jakiś czas otaczający naszego ślicznego Kena. Raczej nie przesadzam.
Smutne te dzieciaki, nie ma w nich tej beztroskiej radości, zabawy, jaką pamiętamy z własnego dzieciństwa. I coraz więcej problemów zdrowotnych, bo coraz mniej się ruszają. Zamiast bawić się z kolegami na podwórku, przesiadują godzinami przed wypasionymi komputerami czy konsolami.
OdpowiedzUsuńzabieramy im dzieciństwo, zupełnie niechcący i w dobrej wierze zapewne.
UsuńNie pieniądze są problemem, tylko wartości, z którymi dzieci idą w świat. Te dzieci umorusane smarem, w potarganych spodniach nie są tak naprawdę w lepszej sytuacji- oni też będa musieli kiedyś zdecydować, kim są , jakie mają wartości.
OdpowiedzUsuńMasz rację, to duże uproszczenie, ale te umorusane mają przynajmniej fun z tego że są dziećmi, to dużo.
UsuńTo fakt. Prawdopodobniej mają więcej przestrzeni na różne, czasem niemądre decyzje.
UsuńCzy rodzice takich dzieci pokazują im, że warto się uczyć? Że pieniądze będą przychodziły jak będzie się inteligentnym czy uczą cwaniakowania i co by tu zrobić żeby się nie narobić a zarobić? Trend modowy swoją drogą, ale czy w głowach oni też coś mają?
OdpowiedzUsuńWiesz, może niektóre mają też poukładane w głowie, ale czytałam kiedyś o kimśbardzo bogatym, kto opowiadał, że rodzice tak go wychowywali, żeby nie wynosił się nad rówieśników z powodu tego bogactwa. Chodził ubrany tak jak inne dzieciaki, nie szastałpieniędzmi, nawet w wakacje gdzieś tam pracował. A to co teraz widzę to odwrotnosć, szkoda dzieci
UsuńBo u nas jeszcze jest podejście rosyjskich oligarchów, a nie norweskich protestantów :)
UsuńZgadzam się, że to wszystko idzie w bardzo złym kierunku.Mam nastoletnią szwagierkę i w jej szkole też całe mnóstwo takich Kenow oraz laleczek Barbie. I niestety masz rację, że wina leży przede wszystkim po stronie rodziców - którzy swoją kasą wszystkie kłody spod nóg usuwają, niczego nie wymagają i przekazują nieodpowiednie wzorce. Ale jak się porem taki wymuskany chloptas zdarzy z prawdziwym życiem - to dopiero jest tragedia...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, moja siostra jest nauczycielem akademickim, jak opowiada o poziomie swoich studentów to czasem nie wiadomo czy się śmiać czy płakać, co ci ludzie mają w głowach. Na szczęście sąteżmądrzy rodzice :)
UsuńTo jest kolejne zagrożenie naszych czasów...zbyt dużo pieniedzy, zbyt łatwy dostęp do rzeczy... tylko szczęśliwych ludzi coraz mniej :(
OdpowiedzUsuńSuper artykuł.
OdpowiedzUsuńDzięki
UsuńCiekawy temat,dobre obserwacje, ale ciężko się czyta, ze względu na zwarty tekst, jakbyś to podzieliła na akapity byłoby łatwiej. ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, zaraz zmienię. Dzieki
Usuń