Photo by Becca Tarter on Unsplash |
- Wiesz, ten mój Kazio to taka gapa, w konkursie na największego jełopa to jak nic zająłby drugie miejsce. Dlaczego drugie? Bo taki jełop.
Wyobraź sobie, że on potrafi chodzić głodny pół dnia, bo nie przyjdzie mu do głowy powiedzieć, że chce jeść. W przedszkolu zawsze jest na szarym końcu. Wszystkie dzieci już ubrane do wyjścia, a on jeszcze pracę kończy. Masakra, jak on sobie w życiu poradzi? Nie poradzi sobie.
- To jeszcze nic, moja Klaudusia to diabeł wcielony, ona
jeszcze będąc w brzuchu szalała. Wszędzie jej pełno, moja mama mówi, że psu w
tyłek by wlazła i jeszcze się obróciła. Wszystko ją interesuje, ona nie ma
czasu spać, już nie mam do niej siły. Wczoraj mi wysypała wszystko co było w
szafce, mąkę, cukier, płatki i rozniosła po całym domu. Ja na nią się drę. A ta
stoi i się uśmiecha. Nic sobie z tego nie robi, ja nie wiem co to będzie jak
pójdzie do szkoły.
- Dajcie spokój, ja to mam problem ze swoim Kacperkiem. On w
ogóle nie potrzebuje jeść. Niejadek od urodzenia, co ja się nagimnastykuję,
żeby zjadł dwie łyżeczki zupy. Chodzę za nim cały dzień i proszę, żeby coś
zjadł. Czy nie próbowałam cudownego środka (by niejadek zjadł obiadek?) –
oczywiście, że próbowałam. NIE DZIAŁA. I w ogóle N I C N I E D
Z I A Ł A, bo on jest po prostu niejadkiem.
Często słyszę takie wymiany myśli. My dorośli mamy takie
proste patrzenie na rzeczywistość dziecka. Z góry określamy, że jest jakieś.
Złośliwe, płaczliwe, niejadek, rozrabiaka, przylepa itp. Oczywiście od
urodzenia, ba, od poczęcia.
- Sebuś jest taki strachliwy, bo ja w ciąży tak strasznie
się przestraszyłam. (tutaj przynajmniej jest cień odpowiedzialności ha, ha, ha).
Dziecko rodzi się z etykietką. Przychodzą babcie, ciocie,
ciocie przyszywane – i wszystkie one od razu wiedzą co jest na etykiecie. I
chociaż to biała karta, ja jako matka mam obowiązek poinformować, że oto
urodził nam się maruda, proszę więc tak go do końca życia traktować. Jeśli
będzie się przewracał o własne nogi to dlatego właśnie. Cała rodzina wtajemniczona będzie naszą
pociechę traktować tak jak ją określa etykietka:
- Zośka, wychodź natychmiast z pokoju, bo zaraz coś spsocisz!
To babcia. Nie ważne,
że Zosia akurat ogląda książeczkę, wszak babcia wie lepiej, chce uchronić
dzieciaka przed niebezpieczeństwem, a jakże.
- Bartek, zacznij już zakładać buty, bo wychodzimy za trzy
godziny, to może zdążysz.
To tata. Taki żarcik. Mimochodem.
- Nie patrz tak Beatka, bo na pewno coś knujesz.
Zobaczcie jaki ona ma złośliwy wzrok, jakby mogła, toby
zabiła. Tym wzrokiem. Mówi niezwykle spostrzegawcza ciocia.
Przerąbane co? Kto tego nie doświadczył, niech pierwszy
rzuci kamieniem. Ciągną się za nami te etykietki, mamusia na pierwszej
wywiadowce poinformuje wychowawcę co to za ziółko, przyszłą kandydatkę na żonę
też. Nich wie co ją w życiu spotkało.
Czy etykieta ułatwia obsługę człowieka?
Przyjmując założenie, że jest on, ten człowiek zgodny z
opisem. A jest rzadko. Skupiamy się na jakiejś wadzie, cesze charakteru dziecka
i radośnie zauważamy tylko te momenty, kiedy prawda życiowa się zgadza z
załączonym obrazkiem. Nie widzimy, że nasz niejadek ma dobre dni, kiedy sam
zjada posiłek, nie widzimy, że diabeł wcielony wycisza się podczas opowiadania
bajek. Mało tego, opowiadamy te mądrości przy dziecku wszystkim, którzy chcą
tego słuchać. Samospełniająca się przepowiednia.
Co zrobić, żeby nasz Pawełek wyrwał się z szufladki?
Na pewno nie to co przychodzi nam teraz do głowy, czyli nie
skupiamy się jeszcze bardziej na dziecku, ale zupełnie odwrotnie: SKUPIAMY SIĘ
NA SOBIE, przyglądamy się swoim reakcjom na zachowanie dziecka, jesteśmy
szczególnie uważni na słowa , na myśli. Przestajemy
szukać uzasadnienia naszych osądów w działaniach dziecka. Kiedy zdarza się nam
pomyśleć – ależ niezguła, przypomnijmy sobie momenty, kiedy tą niezgułą nie był
(za karę proponuję wymienić w myśli trzy takie zdarzenia). Zapewniam, że metoda
działa, po miesiącu okaże się, że Pawełek nie jest niezdarą, że całkiem nieźle
sobie radzi, może nie jest tak szybki jak koledzy w jego wieku, ale MA INNE
ZALETY. Dzięki temu, że nie skupiamy się na podstawowej wadzie, możemy odkryć w
naszym dziecku zalety, cechy, którymi wyróżnia się spośród innych.
Gdybyśmy nagrali film
pod tytułem „jeden dzień z życia mojego dziecka” - to ile znajdziemy w nim sytuacji, które będą
się zgadzały z etykietą?
Fajny wpis! Wiem, że nie powinno się wtykietować dziecka choć sama się czasem łapię na tym że coś powiem nie tak. Staram się też nie używać swofmułowania: jesteś niegrzeczny. Jeśli już mój dzieć faktycznie łobuzuje to mówię, że zachowuje się teraz niegrzecznie :)
OdpowiedzUsuńdzięki, wiem, że niełatwo być uważnym rodzicem, sama mam wiele błędów na koncie, ale kurczę, zawsze jak się ugryzę w język to potem widzę efekty :)
UsuńEtykieta bywa probleme, ale uważam, że o wiele gorzej gdy rodzice nie widzą wad swoich dzieci i uważają je za chodzące ideały
OdpowiedzUsuńcoraz częściej można taką postawę zauważyć, nauczyciele i przedszkolanki mieliby o czym mówić, nie ma co.
UsuńEh te etykiety.. ale przyznaje się, że sama czasami popełniam ten błąd
OdpowiedzUsuńjak każdy :) biedni ci, którzy tego nawet nie widzą. Pozdrawiam
UsuńChcemy aby nasze dzieci były idealne i każdą rzecz jaką zrobi źle postrzegamy jako coś strasznego.A dzieci mają na to czas,muszą sie podtknac aby sie czegos nauczyć.A moze jest w wieku gdzie dochodzi do niego więcej Pozdrawiam bodźców i nie moze sobie z nimi poradzic?
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację, pierwsza rzecz,o której każdy rodzic powinien się dowiedzieć i potem wbić do głowy to: zgódź się na to, że twoje dziecko nigdy nie będzie idealne, a jak myślisz, że twoje jest - to natychmiast do lekarza z tym (znaczy ze sobą nie z dzieckiem :)
UsuńNaprawdę bardzo dobry wpis ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, polecam się na przyszłość, chociaż ja mam akurat etykietkę: leń. Pozdrawiam :)
UsuńEtykietowanie dotyka wszystkich nawet w ten pozytywny sposób, więc warto może zamiast wad wytykać dzieciom zalety? :)
OdpowiedzUsuńO tak, Sylwia, super pomysł :)
UsuńNie ma nic gorszego, niż przyklejanie łatek, zwłaszcza do dzieci, bo potem działa samospełniająca się przepowiednia. Koleżanka właśnie przeżywa ten problem, bo wszystkie przedszkolanki i dzieci w grupie mówią o jej dziecku, że jest niegrzeczne i cokolwiek się stanie to zwalają winę na jedną dziewczynkę. Malutka ma 3 latka, moim zdaniem to okrutne, a przede wszystkim bardzo niepedagogiczne zachowanie pań nauczycielek!!!
OdpowiedzUsuńDzięki za ten komentarz, zainspirowałaś mnie, nauczycielki niepedagogicznie się zachowujące to powinien być specjalny dział w rzeczywistości wychowawczej :)
UsuńDokładnie, każde dziecko rozwija się swoim tempem i ma wady oraz zalety, nie warto skupiać się tylko na tym co jest nie tak
OdpowiedzUsuńNiby nie warto, a prawie każdy dorosły to robi, warto byłoby przyjrzeć się temu. Wiemy na poziomie rozumu, że to głupie a jednak to robimy.
UsuńNo, ale co mam zrobić jak mój syn to ostatnia dupa? Zupełnie taki sam jak ja! Po prostu staram się mu o tym nie mówić, a za to popycham do pierwszego rzędu i klaszczę. Widzę efekty, bo w przeciwieństwie do mnie coraz częściej sam zgłasza się do różnych zadań, a ostatnio przyniósł uwagę za wygłupy. Oczywiście gadka pedagogiczna, ale w duchu się ucieszyłam, że nie rośnie mi fujara co będzie w kącie siedzieć (jak mamusia) :D
OdpowiedzUsuńHurra, niech się młody wygłupia. Pomyślałam sobie, że może to stąd się bierze: nie chcemy żeby malcy powielali nasze wady, bo wiemy, jak z nimi trudno żyć :)
UsuńWażny temat, warto przyglądać się własnym reakcjom i emocjom. Często to my sami przyczyniamy się do tego jak zachowują się inne osoby, zarówno dzieci, jak i dorośli - przy czym dzieci są bardziej bezbronne.
OdpowiedzUsuńTak, dlatego z dziećmi poczynamy sobie tak jak nie odważylibyśmy się z dorosłymi.
Usuń