Photo by Leonardo Burgos on Unsplash |
Wszyscy wiemy skąd się biorą dzieci. Prawie wszyscy.
Problemy techniczne mamy opanowane, w razie czego internety pomogą. Większym
problemem jest pytanie po co?
Jak przyglądam się temu, co rodzice wyprawiają z
dziećmi i ze sobą to myślę: skąd ten pomysł? Kto ci człowieku we łbie
namieszał, że niszczysz siebie i troje innych tylko dlatego, że co? Że wypada?
Że wszyscy mają? Że pięćset plus? Że samo się? Może zamiast ratować kobiety,
ratować rodziny i w ogóle ratować wszystko co nam stanie na drodze wrócimy po
rozum do głowy? Bardzo doceniam ludzi, którzy nie biorą psa ze schroniska
wiedząc, że cały dzień są poza domem, każdy powie, że to rozsądne. Nikt jednak
nie powie złego słowa o rodzicach, którzy decydują się na dziecko – chociaż zwykle
pracują do późna. Po krótkim macierzyńskim i ewentualnie ojcowskim dziecko
trafia do rąk. Do różnych rąk ono trafia. Czasem trafia dobrze, ale czasem źle.
Jeżdżą na wspólne wakacje podczas których nikt nie ma czasu dla malucha, a i
cierpliwości brak. Przecież wakacje to odpoczynek a nie obciążenie opieką.
Dzieciak rośnie, znajduje sobie kumpli w internetach, już to podręczą kogoś
słabszego, już to sprawdzą jak działają dragi – starzy nie wtrącają się na co
wydaje pieniądze, bo wolność, bo też nie chcą wiedzieć nic, co im zamąci
spokój, a może jakaś próba samobójcza? Podobno
podduszanie daje niezłego kopa. A
rodzice? Nadal żyją swoim życiem, starają się o kaskę, o dobre relacje z kontrahentami, o dobry pijar, zmieniają
samochody, mieszkania, firmy. Nawet się nie obejrzą kiedy zostają dziadkami.
Dziadkami wnuków, którzy nie wiedzieć czemu sprawiają masę trudności
wychowawczych, albo zdrowotnych. Skąd się to kurde bierze? Historia zatoczyła
koło.
Nikt nie odbiera dzieci ludziom, którzy są dobrze sytuowani,
którzy spełniają wszystkie zachcianki i oczekiwania dziecka – ale nie realizują
jego potrzeb, czasem bardzo podstawowych (potrzeba bezpieczeństwa, więzi, przynależności,
akceptacji). Nikt nie odbiera dzieci
rodzicom, którzy postanowili się rozstać i walczą ze sobą za pomocą dziecka,
wykorzystując je w sposób ohydny i podły. Dlaczego to robią? Bo nigdy z tym
dzieciakiem nie zbudowali więzi, nie czują, że krzywdzą, wszak liczy się
wygrana.
Dlatego krzyczę głośno: Człowieku zastanów się :
PO CO CHCESZ MIEĆ
DZIECKO?
- bo wszyscy mają?
- bo to dobre dla ratowania związku?
- bo to spowoduje, że przywiążesz swojego partnera do siebie
na zawsze?
- bo małe dzieci są takie słodkie?
- bo chcesz pokazać światu, że masz takie fajne relacje z
nastolatkami?
- bo już nigdy nie będziesz sam?
- bo zawsze będzie ktoś kto cię kocha?
Jeśli już wiesz poco? Idź dalej.
JAKIM CHCESZ BYĆ RODZICEM?
Jak chcesz realizować
swoją potrzebę rodzicielstwa? Czy chcesz być zimnym draniem, który karze i
wymaga? Czy ciepłą kluchą, której dzieciak włazi na głowę? Czy może luzakiem,
który popala fajki z dwunastolatkiem i gra w gry? A może chcesz być rodzicem w
centrum? Tak, żeby bez ciebie dzieciak nie mógł żyć? Następne pytanie, które
się nasuwa to :
JAKIEGO CZŁOWIEKA CHCESZ WYCHOWAĆ ?
- takiego, który przejdzie przez życie jak torpeda? Taranując
łokciami wszystko co po drodze spotka?
- wrażliwego, mądrego i odpowiedzialnego za siebie i innych?
- uzależnionego od ciebie, lub innych ludzi na maksa?
-luzaka, który do końca życia będzie korzystał z twoich
pieniędzy i z ciebie?
- spryciarza, który umie wykorzystać sytuację i innych ludzi
dla osiągnięcia celu?
ZA POMOCĄ JAKICH METOD CHCESZ TO OSIĄGNĄĆ?
- może stosując kary i kary?
- pobłażając?
- unikając trudnych sytuacji?
- podziwiając swoje dziecko niezmiernie i niezmiennie?
- zostawiając samego sobie? Niech się nauczy radzić sobie
sam?
Każda instytucja wychowawcza ma na sztandarze wypisane swoje
nadrzędne cele, metody i filozofię istnienia, aby móc się do tego odnosić w pracy z podopiecznymi. Rodzina to wolna
amerykanka. W wielu panuje chaos, istnieje wiele trudności wynikających z
oderwania od rzeczywistości. Masa rodziców mieści się w kategorii dziecko,
chociaż wiek już nie ten. Co się do cholery z nami dzieje?
A ja znam wiele rodzin, w których daleko jest do chaosu ;-)
OdpowiedzUsuńJa może nie wiele, może mniej, ale też takie znam. Generalizuję żeby zabrzmiało.
UsuńTo o czym piszesz, jest bardzo ważne i dobrze widzieć, że ktoś porusza w ogóle tego typu temat. Jednakże myślę, że spojrzałaś na cały problem odrobinę zero-jedynkowo. Tak, zdarzają się w rodziny, w których rodzice pracują i nie mają czasu dla dziecka, ale nie jest to sytuacja stuprocentowa. Nie jest powiedziane, że każdy tak robi, a nawet jeśli, to znowuż nie jest tak, że nie ma rodzin, które pomimo pracy, wciąż znajdują czas dla swoich pociech, z których wyrastają normalni ludzie. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, że masz rację, ale gdybym napisała po dziennikarsku, obiektywnie, to problem by nie wybrzmiał. Wiem, że nie każda rodzina wielodzietna to patologia, jak również nie każda 2+1 jest idealna. Chodziło mi o to, żeby przerysować. Pozdrawiam :)
UsuńBardzo interesujący artykuł. Dobrze, że poruszasz taki temat.
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńBardzo ważny temat poruszasz! I przeraża mnie, że teraz jeszcze bardziej pieniądze wygrywają z rozsądkiem i tyle złego to wyrządzi..ehh.
OdpowiedzUsuńPieniądze zawsze wygrywają. i wtedy kiedy są i wtedy kiedy ich nie ma. Takie ludzkie piekiełko.
UsuńAle mam wrażenie, że takich rodzin jest bardzo mało... Jednak każdy normalny rodzic kocha swoje dziecko, spędza z nim czas i stara się stworzyć dla niego jak najlepsze warunki :)
OdpowiedzUsuńTo zależy, poruszasz też ciekawą kwestię, właśnie dziś rozmawiałam z kobietą, która krzywdzi swoje dziecko, ale nie robi tego świadomie, ona też robi co może, żeby dziecku było jak najlepiej, kocha je bezgranicznie, ale tak jak napisała @Blogierka tu przydałby się jeszcze rozsądek.
UsuńMam w drodze maluszka i mega się boję czy dobrze wychowam dziecko. Twój post trochę mnie przeraził. Planuje mieć czas i być dobra mamą, mój mąż planuje być dobrym ojcem. Może nie jesteśmy w 100% na to gotowi, ale będziemy się starć. No więc jak? Jestem złym i niedojrzałym rodzicem....?
OdpowiedzUsuńNo co Ty Karolina? Nikt nie jest nigdy gotowy w 100%, każdy się boi, ale ten lęk mobilizuje do tego, żeby dowiedzieć się jak najwięcej, żeby być gotowym na tyle na ile możesz. Zły i niedojrzały rodzic nigdy by czegoś takiego nie napisał, bo zły i niedojrzały rodzic nigdy nie przyzna się do tego, że czegoś nie wie, nie umie, nigdy nie popełnia błędu itp. Wam to raczej nie grozi. Pozdrawiam i gratuluję i życzę, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Ukłony dla męża :)
UsuńNo dobrze...a co z rodzinami, gdzie rodzice są naprawdę zaangażowani, zainteresowani, starają się na wszystkie możliwe sposoby - i mimo wszystko coś po drodze idzie nie tak? Moim zdaniem wychowanie dziecka jest na tyle trudne, a jego rezultaty na tyke nieprzewidywalne - że może się zdarzyć absolutnie wszystko. Nie ma na to reguły. Czasami dzieci świadomych i rozsądnych rodziców sprawiają ogromne problemy wychowawcze - natomiast tych olewających i wiecznie nieobecnych o dziwo wyrastają na dojrzałych i odpowiedzialnych młodych ludzi.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, że dzieci "ekspertów" też źle lądują,widzę na moim poletku, że to często jest normą - i to pomysł na nowy tekst. Dziękuję za podpowiedź. Ja celowo tak to rozgraniczyłam, żeby powiedzieć głośniej, ale znam także rodziny, za które nikt by nie dał złamanego grosza, a jednak dzieci mimo trudności są szczęśliwe i nieźle sobie radzą, chciałam pokazać tę drugą stronę. To, że mam kasę, chatę, niezłe perspektywy, znam ludzi z pierwszych stron gazet - to wszystko powoduje, że łatwo zapomnieć, że skupiam się tylko na tym blichtrze, a moje samotne dziecko potrzebuje pomocy. Uwierz mi, że czasem zdarza się tak, że rodzice nie pomagają dziecku tylko dlatego, że sąsiedzi dowiedzieliby się, że coś jest nie halo.
UsuńMądre słowa, mam nieraz bardzo podobne odczucia, gdy patrzę na niektórych rodziców. Owszem, finanse w życiu są bardzo ważne, warto o nie dbać, zwłaszcza, że dziecko jednak trochę kosztuje, ale niektórzy chyba się zagalopowali i nic poza tą dziedziną życia nie widzą.
OdpowiedzUsuńA zauważyłaś, że często myśl o dziecku poprzedzana jest liczeniem? Ile to dziecko będzie kosztować? I ta myśl, że inwestycja może się nie zwrócić. Bardzo to widać też w sferze rodzicielstwa zastępczego, ale to inna kategoria. Smutna.
UsuńJak dla mnie, to sparawa indywidualna. Faktycznie, ludzie piwinni bardziej myśleć o odpowiedzialności, a nie mnożyć się jak króliki, żeby później dzieci nie mogły mieć podstawowych dóbr...Ja mimo, że już wszyscy pytają "kiedy?", na dziecko nie jestem gotowa i nie będę się na nie decydowała "bo tak wypada".
OdpowiedzUsuńNo właśnie, te naciski, nikomu nie przyjdzie do głowy, że przekracza granice. Może ktoś po prostu nie chce mieć dzieci i nie chce o tym rozmawiać.
UsuńDużo prawdy w tym wpisie, ludzie czasami nie myślą jaką krzywdę robią dzieciom.
OdpowiedzUsuńOtóż to, wszyscy mówią, że czas na dziecko, to dobra zgadzam się. I zaczyna się problem, bo wychować muszę ja , nie ci co mi doradzali. A może ja kompletnie tego nie chcę, nie potrafię i nie chcę umieć?
UsuńŻeby ludzie zaczęli zadawać sobie pytanie "po co?", do świadomości społecznej musi przebić się kilka faktów:
OdpowiedzUsuń1. Można urodzić dziecko i... go nie pokochać
2. Oddawanie dziecka do adopcji oraz bezdzietność z wyboru powinny stać się akceptowalne społecznie (a nie jest tak nawet w przypadku zwierząt)
3. Pytania "kiedy dziecko?" i pouczenia "już czas! Zegar tyka!" powinny zostać uznane za nietaktowne także w starszym pokoleniu.
4. Nie ma się żadnej gwarancji, że na starość dziecko poda Ci szklankę wody.
Na razie trudno mi to sobie wyobrazić.
Zgadzam się, mało to mamy historii o morderczych rodzinach zastępczych, o dzieciach tułających się po różnych rodzinach, ośrodkach, lądujących w melinach, bo nie było nikogo kto pomoże w nauce, kto okaże serce i poświęci czas?
UsuńMądry tekst ale zdecydowanie niektórzy za młodu wcale o tym nie myślą. Bo bycie rodzicem to dwie odrębne sprawy, biologiczne i to głębsze związane z uczuciami i poczuciem odpowiedzialności. Bywa że jedno i drugie gdzieś się rozmowa.
OdpowiedzUsuńRozmywa się, bo nie pamiętamy o tym co najważniejsze.
UsuńMocny tekst. Sama od niedawna jestem rodzicem i naszły mnie na nowo przemyślenia typu:dobry rodzic, szczere relacje, wzajemne zaufanie. Chyba właśnie takie było przeznaczenie tego apelu...
OdpowiedzUsuńJuż Cię lubię :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy z samotności, inni że wypada a teraz większość bo 500+..smutne :/.
OdpowiedzUsuńPatrz, a mnie ominęło. I wiatr w oczy ciągle :)
OdpowiedzUsuń