Photo by Samantha Gades on Unsplash |
Taki
plan miałam: napiszemy wspólny post z blogerką młodego pokolenia
http://bardzoswojadroga.blogspot.nl/ Ona
napisze czego nienawidzi u rodziców, ja - czego nienawidzę u
dzieci. Mowa o gimbazie i później. Ja napisałam tak:
1. Wieczny bałagan w pokoju
Nawet
gdyby sprzątał tam od rana do wieczora i tak znajdziesz w jego
pokoju wszystkie kubki, talerze i łyżki z kuchni. Niby tak wszystko
olewa, a je jak Francuzik. Cząstka mandarynki – talerzyk, banan –
talerzyk (dwa, bo jeszcze jeden na skórę), ciasteczko – talerzyk,
kokakola – szklaneczka vel kubeczek (choć normalnie pije z
gwintu). Ale za to kanapka z majonezem, ketchupem i musztardą idzie
goła – po czym ląduje na pościeli, a okruchy w dywan (mimo
współpracy z kotem, który jednak słabo kuma te sprawy). Na biurku
jest wszystko, łącznie z podręcznikami z piątej klasy, nie
wiedzieć czemu oraz strojem na WF sprzed trzech lat (oczywiście
niewypranym). Z kosza na śmieci wywala się wszystko co tam mogło
trafić, chyba prócz papierów po batonach i butelek po soczkach –
bo te są w szufladach ze skarpetami. To tylko szumna nazwa, bo
skarpet tam nie uświadczysz, należy ich szukać raczej w łóżku
lub pod nim, ale raczej pojedynczo. Lepiej nie otwierać szafy. Albo
wszystko wywali się na ciebie,albo co gorsza znajdziesz tam swoją
najlepszą sukienkę pociętą w esy floresy, lub niedawno praną
bluzę, wymiętą i z plamą dżemu na piersi. Jest jeden plus tej
sytuacji – jak musisz wyładować swoją długo przechowywaną
złość, wystarczy przestąpić próg tego pokoju, a pretekstów
masz miliony.
2. Telefon
Zawsze
w dłoni, podczas śniadania, podwieczorku czy obiadokolacji. W
kinie, w kościele, na plaży. Chude paluszki wiecznie klikają z
szybkością karabinu maszynowego, gębusia już to ucieszona, już
to pochmurzona. Wszystko bierze się z ekranu. Zasypia i budzi się z
nim. Nie próbuj odłączać od netu, bo znajdzie wyjście (za twoje
oczywiście moniaczki). Jak akurat paluszki nie piszą, to oczki
oglądają najnowsze filmiki youtuberów, lub uszki słuchają
lektury szkolnej, bo kto by tracił czas na czytanie?
3. Magiczne słowo
Idź
do sklepu ZARAZ, posprzątaj – ZARAZ, wyjdź z psem – ZARAZ,
wyrzuć śmieci – ZARAZ. Słowo jest bardzo magiczne, bo „zaraz”
oznacza wszystko i nic, jest to jakiś przedział czasowy, ale nikt
nie wie ile dokładnie. Może być godzina, może być miesiąc, albo
nigdy. Rodzic nigdy nie może powiedzieć ZARAZ, bo wtedy
rozpoczynają się (patrz punkt 4)
4. Niekończące się dyskusje
Przeważnie
wtedy, gdy próbujesz coś uzyskać, musisz długo tłumaczyć
dlaczego właściwie, tak chcesz wykorzystać uciskaną jednostkę,
która w tej rodzinie ma najgorzej, rzecznik praw obywatelskich na
pewno stoi po stronie tejże jednostki, a babcia to już na pewno. Po
powrocie z wywiadówki to samo, dowiadujesz się o wielkiej
nieuczciwości i niesprawiedliwości, a w ogóle to wszyscy mają
takie same oceny, a nawet gorsze (i nic to, że na własne oczy
widziałeś, że jest inaczej), a poza tym, wy dorośli to jesteście
beznadziejni.
5. Wychodzenie z domu do nikąd
-
Gdzie idziesz?
-
Nigdzie.
-
Kiedy wrócisz?
-
Nie wiem. (albo ZARAZ)
I
siedzisz w tym domu jak dupek i nie wiesz czy nie wraca, bo wpakował
się w kłopoty, miał wypadek, napadli go złoczyńcy. Na pewno coś
się stało, bo nie dzwoni i nie odbiera telefony – ukradli mu na
pewno, pobili i wrzucili do rzeki.
A
ten wraca zadowolony, nie słyszał telefonu, no nie miał jak
sprawdzić która godzina. I co z tego, że pół dnia tłumaczysz,
dochodzicie do porozumienia, że ma wracać najpóźniej o
dziesiątej, tak przysięga, że się będzie stosował. I co z tego,
że obiecał?
6. Mamo wyluzuj
Zawsze
jak ci ciśnienie podniósł, bo zgubił pieniądze na ubezpieczenie,
zapomniał odebrać brata z przedszkola, nie kupił chleba. Weź
wyluzuj.
7. Zamieszkiwanie w łazience
Zwłaszcza
rano, ilekroć próbujesz tam wejść – zawsze zajęte przez tego
okropnego gimbusa. Po powrocie ze szkoły i wieczorem to samo.
Puszcza wodę bez opamiętania, siedzi tam godzinami, a jak już
wychodzi z miną mówiącą: mamo wyluzuj (chociaż już rozważałaś
czy by nie iść do sąsiadów, bo zaraz zlejesz się w gacie). W
łazience woda po kostki, w tej wodzie ręcznik, papier toaletowy i
inne drobiazgi, włosy oczywiście też są, ale w wannie. Jak mu
każesz wytrzeć podłogę, to oczami przewraca, mamrocze pod nosem
niecenzuralne wyrazy, co wkurza cię jeszcze bardziej. Masz wybór:
albo czekać, aż wytrze podłogę, co trwa tyle, że twój pęcherz
ci nie podziękuje, albo zrobisz to za niego, strasznie to
niewychowawcze, ale masz szanse wysikać się jak człowiek.
8. Kreatywne mycie naczyń
Zanim
znajdzie odpowiednią muzykę (musi jej szukać wieki, tak jakby nie
miał pod ręką jutuba), założy słuchawki mija pół dnia.
Zabiera się do rzeczy oczywiście inaczej niż ty, jakoś mało
ekonomicznie. Najpierw myje niebieskie, potem białe, o te łyżki
takie błeee, trzeba na nie lać długo wodę. Gary? O nie gary też
mam myć??? Po czym można poznać, że skończył (on ten
nastolatek, ale to może być też ona)- po tym, że w zlewie - syf,
na podłodze wokół – syf, na blatach – syf. Miał przecież
umyć naczynia, nie było mowy o myciu zlewu, szafek i podłogi.
9. Bliskość szczególna
24
godziny na dobę jest obok ciebie, nawiązuje rozmowę metodą
zdartej płyty. To taka bliskość wymuszona, występuje wtedy, kiedy
gimbusik chce coś od ciebie, więc nie odstępuje na krok i
przynudza, Ty mówisz nie, nie, nie, nie, nie wiem, nie wiem, nie
wiem,może, tak przemyślę, nie wiem kiedy, nie wiem, jutro, nie
wiem kiedy jutro. Dobrze dziś daj mi spokój, tak, dobrze, ale
ostatni raz. Po bliskości nie ma śladu, twoje dziecko odchodzi do
swojego pokoju krokiem zwycięzcy. Pytasz czy napije się z tobą
herbaty? Patrzy na ciebie jak na kosmitę.
10. Najważniejsze rzeczy załatwia się pięć po
Deadline
to pojęcie bardzo względne. Podpisać ważne dokumenty musisz, ale
to musisz wtedy kiedy już zamykasz drzwi od zewnątrz. No jak to nie
wrócisz? Musisz. Daj natychmiast 25 złotych, coooo? Jak to nie masz
drobnych, musisz mieć. On musi już iść do szkoły, nie będzie
czekał, aż wyjmiesz z konta, to i tak było na tydzień temu. Na
jutro trzeba do szkoły przynieść zdjęcie do legitymacji, mamooo,
nie masz? Zgodę podpisz! Oj nie mam czasu mówić na co, dowiesz
się, ale podpisz pliz, pliz, pliiiz
Myślałam, że przedstawicielka młodzieży napisze o tym jak zrzędzimy, jak się czepiamy, jacy jesteśmy małostkowi. I szczena mi opadła. Oczywiście dała mi do zrozumienia, gdzie ma moje pomysły, napisała po swojemu:
Myślałam, że przedstawicielka młodzieży napisze o tym jak zrzędzimy, jak się czepiamy, jacy jesteśmy małostkowi. I szczena mi opadła. Oczywiście dała mi do zrozumienia, gdzie ma moje pomysły, napisała po swojemu:
Rzucono
mi wyzwanie do napisania tekstu zaczepiającego blog inny związany z
wychowaniem dzieciakowni przez znaną mi osobę. Jest to nie lada
wyczyn, bo tekst ten bardziej wyrywa mnie z mojej ścieżki, a zmusza
wręcz do cofnięcia się wiele, wiele wstecz. Z drugiej strony nie
czuje się całkowicie na siłach wchodząc w ten temat, bo w pewien
sposób dotyczy szablonowej rodziny I chodź dysfukncje mojej własnej
nie są zbyt chwalebne równie jak u innych, ale wydaje mi się, że
w jakiś sposób wyrosłam nie do końca przeżywając okres
nienawiści do nierozumiejących mnie rodziców, ale to zawdzięczam
głównie jednej osobie.
Temat
padł: 10 rzeczy, których nienawidzę w rodzicu I te 10 rzeczy tu
dzisiaj nie padnie.
Po
przeciwnej stronie barierki: https://www.facebook.com/idziecimamy/ I
10 rzeczy, których nienawidzę w dziecku.
Pierwsze
rzeczy, które mi przychodzą do głowy, to moje gówniarzerskie
niedocenianie niesamowitej osoby jaką jest- matka. Właśnie, MAMA.
Nie wszystkie potrafią zostać dziecka autorytetem, czasami im z tym
dalej niż do księżyca, a to w niej tkwi ta podstawa kim się
stajemy. Moja do idealnych absolutnie nie należy I chwała Bogu, bo
bym się może od niej niczego nie nauczyła. Ale jest, najsilniejsza
osoba jaką znam, która stara się być szczęśliwa w tych
kiepskich czasach I próbuje mnie zarazić tym. Ma wad milion, tak
jak I ja, ale ta wieczna walka o swoje, czyni ją wyjątkową.
Nienawiść
mi nie pasuje tu kompletnie, więc sobie słowo to przeinaczę na
swoje. Jako właśnie takie dziecko najbardziej nie znoszę, kiedy
rodzic się poddaje, zamyka w sobie I nie walczy o dziecka dobro.
Prawdopodobnie jest to pogląd wyidealizowany, ale wydaje mi się, że
dla dziecka powinno się chcieć zrobić wszystko, wyrwać z każdej
błony I warstwy swoich problemów, szczególnie tych siedzących w
głowie.
Jak
byłam dzieciakiem, to wydaje mi się, że duży problem tkwił w
tym, że się czuło niezrozumiałym, a przynajmniej nie zawsze.
Dopiero po latach człowiek wali się w łeb za swoje głupoty.
Pamiętam jednak, że z moją mamą zawsze mogłam się podzielić
swoimi problemami, a ona wyrażała swoją opinię, ale decyzja
zawsze była moja, bo to zawsze było moje życie, nie mojej mamy,
moje I konsekwencje również moje.
Chciałabym
powiedzieć, że za trzymanie mnie w ryzach, ale w moim przypadku tak
nie było. Od małego pozwalano mi latać za życiem, zaniedbać
różne obowiązki, kiedy w grę wchodziła większa stawka, ale
dodało mi to więcej wrażliwości niż urywania się ze smyczy.
Tak
sobie myślę, w co ja się wdałam wrobić. Nie wyobrażam sobie
rzeczy, za których mogę kogokolwiek nienawidzieć, a już
szczególnie ludzi, z którymi żyć było ciężko, kłótnia
przychodziła na codzień, ale mnie kochali szczerze.
Za
niesamowicie smutne w rodzinach dysfunkcyjnych uważam problem z
okazywaniem sobie uczuć. Człowiek potrzebuje dotyku drugiej osoby,
przytulić się, powiedzieć, że kocha, ale przychodzi to z
niesamowitym trudem. Czasem dużo łatwiej o czułość przyjaciół
niż w domu rodzinnym.
I
ludzie, proszę was, łatwo wejść na ściężkę niekończących
się pretensji, cięższej jest na sobą I relacjami pracować, ale
czy nie lepiej jest się skupić na tym, co jest w innych
niesamowite, zamiast na tym co mi sprawia ból, co uwiera?
Tak,
że ten.
Pokażę to mojej mamie!
OdpowiedzUsuńPokaż, ciekawa jestem co powie :)
UsuńAbstrahując od formy i języka drugiej wypowiedzi, cóż... Relacje rodzica z nastolatkiem są o tyle trudniejsze od relacji z przedszkolakiem, że starsze dziecko stawia jednocześnie na swój indywidualizm i separację od rodzica, a jednocześnie szuka aprobaty, zrozumienia. Małe dziecko jest całkowicie zależne od rodzica i niezależnie czy rozumie postępowanie opiekuna, całkowicie mu się poddaje.
OdpowiedzUsuńPS: Twoje spostrzeżenia są super trafne :) Uśmiechnęłam się :)
https://kobietadozadanspecjalnych.blogspot.com/
Wiesz, ostatnio obserwując relacje rodziców i dzieci mam wrażenie, że już małe dzieci nie chcą poddawać się woli i decyzjom opiekunów, zapewne wiąże się to z tym, że rodzice traktują dzieci jak partnerów, nawet maluchy, co nie wychodzi nikomu na dobre. Coraz więcej znam rodzin, gdzie decyzje podejmują dzieci. Spotkałam się z przypadkiem, kiedy rodzice nie zmienili miejsca zamieszkania (na lepsze i korzystniejsze) ponieważ pytali o radę swoje pięcioletnie dziecko. Jak ten szkrab dorośnie to strach pomyśleć jakiego rodzaju będą to relacje.
UsuńCzym skorupka za młodu nasiąknie... Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz :) Co włożymy w dziecko, to dostaniemy później :)
OdpowiedzUsuńświęte słowa, nastolatkiem nikt nie zostaje nagle, on lata całe lata się staje z naszą pomocą :)
UsuńJa zawsze powtarzam dzieciom, że zaraz to taka wielka bakteria ;)
OdpowiedzUsuńo tak, wielka :) i niepokonana :)
UsuńA ja najpierw poczułam, że ktoś opisuje moją codzienność, a chwilkę później czytając tekst Młodej po prostu się wzruszyłam....Moim synom wciąż gadałam i pouczałam, przypominałam i czasem się wściekałam...Ale wiedzieli, że w podbramkowych sytuacjach ZAWSZE będę obok , aby ich wspierać i walczyć jeśli trzeba. Bo z powodu bałaganu w pokoju i kolejnej kiepskiej oceny nie warto niszczyć relacji i więzi, które będą nas łączyć całe życie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten komentarz, przekażę. Ja też się wzruszyłam, jak zobaczyłam co mi wysmarowała.
UsuńRewelacyjny wpis :D przy okazji troszkę się uśmiałam :D skąd ja znam bajzel w pokoju i mamy wyluzuj :D :P codzienność... nasza cudowna codzienność :) ale mimo wszystko jest to fajne i cieszę się, że mogę tego doświadczać :)
OdpowiedzUsuńMiło to czytać, ja też dzisiaj mam dystans i się z tego śmieję, ale był czas taki, kiedy mnie to potwornie wkurzało, no może poza czekaniem pod drzwiami łazienki :)
UsuńRelacje Rodzic-nastolatek jeszcze daleko przed nami, ale już jestem podekscytowana i zestresowana jak to będzie :)
OdpowiedzUsuńNawet sobie nie wyobrażasz :) rzeczywistość przerośnie i Twoje oczekiwania i obawy (na szczęście). Bo przecież bycie rodzicem to jazda bez trzymanki, adrenalina na maxa. I to się z wiekiem dzieci nie zmienia :)
UsuńDylematy zwiazane z wychowaniem nastolatka jeszcze nas nie dotyczą - ale domyślam sie, że nie będzie lekko (zwłaszcza że nasz synek jest adoptowany - więc dodatkowo bardzo prawdopodobny jest konflikt tozsamości i przynależności).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie łagodnie. Bardzo Wam kibicuję, bywam u Was, podziwiam i właśnie postanowiłam, że będę zalecać czytanie Waszego bloga rodzicom, którzy zgłaszają się na warsztaty PRIDE. Kopalnia wiedzy i mądrych treści. Pozdrawiam
UsuńJak bym znowu miala 15 lat! Haha! Dobrze napisane i ujete :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńŚwietny tekst! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńNie jest łatwo być rodzicem. To obszar do nieustannego rozwoju i pracy.Mam wrażenie, że współcześni rodzice są bardzo zagubieni. Chcą robić inaczej niż ich rodzice... bywa,że przechodzą na drugą stronę... Jestem mamą 5- latki i cały czas się rozwijam, zmieniam, uczę... Być mamą, człowiekiem, osobą wspierającą dziecko, ale dbającą też o siebie. Wszyscy straszą mnie wiekiem nastoletnim. Myślę, że relację buduje się od początku i tak też mi się marzy. Abyśmy z córką dbały o wspólną komunikację, dogadanie się i zrozumienie.Wierzę, że jest to możliwe i że nawet jak będą trudności, damy sobie z nimi radę. Pozdrawiam serdecznie, Magdalena Michalak
OdpowiedzUsuńJesteś świadomą mamą, wiesz co robisz, czego chcesz dla dziecka i czego chcesz dla siebie, a to nie zawsze idzie w parze. O Was jestem spokojna, nawet jak będzie burzliwie - to dacie radę. Pozdrawiam Was dziewczyny (i dużą i małą)
UsuńAle gdy się pomyśli, że taki okres minie, że ten roztrzepany dzieciak stanie się poważnym, rozsądnym, zrównoważonym młodym człowiekiem - to trochę szkoda...
OdpowiedzUsuńNo trochę tak, ale na dłuższą metę nie wiem czy bym zniosła to wariactwo :)
UsuńProblem z nastolatkiem zaczyna się z wieku wcześniejszym. Ponieważ coraz więcej rodziców staje się zakładnikami swoim dzieci, nawet przedszkolaków to w późniejszym wieku nastolatek korzysta ze wszystkich narzędzi, które podarował mu rodzic.
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane "zakładnikami" - też to obserwuję, rodzicom się wydaje,że wychować to dać wszystko czego chce, ale po latach okazuje się, że dziecko chce i chce i chce, coraz więcej, coraz szybciej, a rodzic nie wyrabia - i przestaje. No i wojna, bo jak to? do tej pory skakał na gumce a teraz nie chce? Zły to rodzic, trzeba mu pokazać gdzie jego miejsce.
UsuńŚwietny wpis, czytało się genialnie...
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTo jest niesamowite, bo ja jeszcze pamiętam co myślałam jak byłam nastolatką i kompletnie nie mogę zrozumieć, czemu byłam taka durna ;)) To znaczy wiem. Bo byłam nastolatką ;)) Hormony strasznie wtedy człowiekiem targają i to "zaraz"!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń"Zaraz" wiecznie żywy :)
Usuń